Budapeszt w grudniu – zachwycające jarmarki świąteczne

Weekendowy wypad do Budapesztu w grudniu to była świetna decyzja. Celowałam właśnie w ten miesiąc, żeby trafić na jarmarki bożonarodzeniowe i poczuć świąteczną atmosferę za granicą. Budapeszt sprawdził się idealnie!

To, co sprawia, że świąteczne jarmarki w Budapeszcie są naprawdę urokliwe i przyciągające, to fakt, że spotkamy na nich przede wszystkim węgierską tradycję – rękodzieła, wiklina, ceramika i typowo węgierskie przysmaki. Nie widziałam tam stoisk z chociażby bryloczkami czy pocztówkami, bo Węgrzy wiedzą, że nie po to ludzie przychodzą na jarmarki. To raczej podróż do przeszłości z dala od komercyjnych prezentów, które widziałam na jarmarkach w Warszawie.

Targi świąteczne w Budapeszcie to przede wszystkim kupowanie małych, ale tradycyjnych upominków, picie grzanego wina, jedzenie tradycyjnych potraw (langosze, kiełbasy, pieczone kasztany itp.), skubanie najpopularniejszych węgierskich wypieków – kołaczy i słuchanie świątecznych koncertów na scenicznych rynkach. Na jarmarkach odbywają się również inne wydarzenia kulturalne, warsztaty rzemiosła artystycznego czy zabawy dla najmłodszych. My z jarmarków korzystaliśmy chłonąc atmosferę, obserwując kulturę i węgierskie zwyczaje, ale przede wszystkim pałaszując pyszności i degustując rozgrzewające wina.

W Budapeszcie jest sporo większych i mniejszych jarmarków. Najbardziej znane i największe są dwa – na Placu Vörösmartyego i przed Bazyliką św. Stefana. Trafiliśmy też na mniejszy jarmark przy Hali Targowej.

Zapraszam więc na fotorelację z trzech jarmarków, które odwiedziłam podczas weekendu w Budapeszcie i dużo zdjęć świątecznych dekoracji :).

Jarmark na Placu Vörösmartyego

Ten jarmark jest największy, mieści się w samym sercu peszteńskiego śródmieścia, które pełne jest kawiarni i restauracji. Jednak od listopada do końca grudnia wszystkich, zarówno turystów jak i mieszkańców, na plac Vörösmartyego, sprowadzają nie knajpki, lecz zapach tradycyjnych kołaczy i innych słodkich wypieków zmieszany z cynamonem i grzanym winem. 

Lokalizacja jest idealna. Plac znajduje się na końcu Váci utca, tuż przed legendarną cukiernią Gerbeaud.

Drewniane stoiska i świąteczne dekoracje na gałęziach drzew to kolejny element, który sprawia, że można się tu poczuć bardzo przyjemnie i przytulnie nawet jeśli temperatura spada poniżej zera.

Czy to nie wygląda bajkowo :)?

Czwartek wieczór, a na jarmarku tłumy, których spodziewałabym się dopiero w weekend. Widać, że wszyscy aktywnie korzystają z przygotowanych atrakcji. Jedyny wolny stolik znaleźliśmy na uboczu jarmarku, w centrum nie było szans, żeby usiąść.
Te lampeczki wyglądały przepięknie z odległości.

Placki ziemniaczane z mięsnymi dodatkami i langosze zwieńczone kwaśną śmietaną i serem to główne przysmaki na jarmarkach.
Po długich spacerach dookoła stoisk zdecydowaliśmy się na placek ziemniaczany z kurczakiem w sosie śmietanowo-paprykowym. P. uwielbia placki ziemniaczane, ja nie bardzo, ale byłam na tyle głodna po całym dniu chodzenia, że zjadłam połowę ze smakiem :). Na koniec troszkę się zawiodłam. Wiedziałam, że placki smażone były na oleju i są dość tłuste, ale na końcówkach poczułam to jakoś szczególnie i to popsuło mi trochę wspomnienie pierwszego prawdziwie węgierskiego posiłku. Sos z kurczakiem był natomiast zjawiskowy, nie znałam takich smaków! Koszt takiego placka to 2500 HUF.
Grzane wino w takim miejscu to jest to :)!

Ogromne bułki z długa kiełbasą i bułki wypełnione gulaszem kusiły P., ale w końcu ich nie wybrał.

 

Oto i on – nasz ogromny kołacz cynamonowy.

Naszego dużego kołacza jedliśmy dwa dni i już nie mieliśmy ochoty próbować kolejnych. Najlepiej smakował świeży i ciepły jedzony od razu na targu. Kocham cynamon i na kołaczu sprawdził się on idealnie, smakował dużo lepiej niż się tego spodziewałam. Na drugi dzień na zimno smakował zupełnie inaczej, ale też był ok. Dojadałam go spacerując innym jarmarkiem co zobaczycie dalej :).

Jarmark przed Bazyliką św. Stefana

Kolejnym najczęściej odwiedzanym jarmarkiem jest ten przed Bazyliką Świętego Stefana (to największy kościół w Budapeszcie). Przed bazyliką zobaczymy charakterystyczną choinkę, która prezentuje się wspaniale na tym tle zarówno w dzień jak i o zmroku. Jeśli chodzi o stoiska to znajdziemy tu podobne węgierskie specjały rękodzielnicze i kulinarne.

Planowaliśmy skusić się tutaj na langosza. Wybór dodatków był ogromny od słodkich z nutellą itp do pikantnych: zwykły z solą i odrobiną oleju czosnkowego, ze śmietaną i serem (chyba najbardziej tradycyjny i najczęściej zamawiany), z kiełbasą, z boczkiem, kurczakiem, z warzywami. W końcu stwierdziliśmy jednak, że weekend musimy wykorzystać też na odwiedzenie jakiś węgierskich knajpek i nie chcieliśmy drugi dzień z rzędu jeść placków smażonych na oleju :).

Mój ulubiony widok i zdjęcie z jarmarków świątecznych w Budapeszcie :)!
Chodziłam sobie i dojadłam kołacza cynamonowego, któremu nie daliśmy rady poprzedniego dnia i było super!

Zawsze wychodzę beznadziejnie na zdjęciach jedząc,tutaj mała próbka tego jak nie naturalnie wówczas wyglądam :P.
A tak choinka prezentowała się wieczorem.

Białe grzane wino było najlepsze! Naprawdę specjalnie wróciliśmy w to samo miejsce ostatniego dnia, żeby jeszcze raz rozgrzać się tym smakiem. Zastanawiam się czy uda mi się zrobić podobne w domu, w środku jak widać gotowały się jabłka i to dawało wspaniały aromat.

Jarmark przy Hali Targowej

To pierwszy jarmark na który trafiliśmy w ciągu pierwszych 30 minut zwiedzania miasta, kiedy kierowaliśmy się w stronę Góry Gellerta. Ja od razu byłam zachwycona atmosferą, choć jak się później okazało to był dopiero przedsmak tego co nas czeka, bo ten jarmark był mały w porównaniu z dwoma opisanymi wyżej. Tu jednak też nie brakowało ludzi, pierwszego dnia kiedy tu trafiliśmy w tle leciała świąteczna muzyka, a kiedy wróciliśmy w weekend to odbywał się koncert.

Na plus są także bardzo ładne widoki. Możemy obserwować Dunaj i most Wolności. Zdecydowanie warto zatrzymać się i rozgrzać atmosferą oraz ciepłymi specjałami :).

Strudle spotykaliśmy na każdym jarmarku, wyglądają i smakują świetnie! Spróbowaliśmy serowej z wiśnią i jabłkowej, mniam!

Na przeciwko jarmarku znajduje się Hala Centralna do której też warto zajrzeć, ale o tym napiszę więcej w kolejnym wpisie :). Powiem Wam jednak, że pamiątki i jedzenie kupicie tam dużo taniej niż na jarmarkach czy w innych sklepikach przy głównych ulicach :).
Dwa kroki od jarmarku znajduje się Most Wolności, który wygląda ekstra!

Świąteczne dekoracje w Budapeszcie

Budapeszt zauroczył mnie także świątecznymi dekoracjami i wystawami sklepowymi przygotowanymi w stylu amerykańskim. Widać, że wszyscy mocno eksponują świąteczną atmosferę, w centrum handlowym trafiliśmy na ogromny Xmass Shop (ciekawa jestem co się tam dzieje w okresie nieświątecznym :)). Wydaje mi się, że sklepy w Polsce stawiają na trochę inny styl, najczęściej widuję sypialniane łóżko przystrojone świątecznie albo choinki. W Polsce nikt tak bardzo nie eksponuje też wieńcy czy stroików, na pewno nie spotkamy ich w dużej ilości w centrum miasta. Popatrzcie na te fotki, Wigilia za dwa dni :)!.

Budapeszt sam w sobie jest zachwycający, a świąteczne atrakcje sprawiają, że w listopadzie i grudniu szczególnie warto tu przyjechać. Bardzo polecam wypad do Budapesztu za rok przed świętami. Sama natomiast marzę teraz, żeby w przyszłości pojechać do Wiednia lub Drezna i porównać wrażenia :).

Przy okazji tego wpisu składam Wam życzenia wspaniałych, radosnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Miejcie dużo czasu dla siebie i dla innych, a każdego dnia roku czujcie się szczęśliwi, spełnieni i kochani!