14 restauracji w Warszawie, które odwiedziłam w 2017
Podsumowując ten rok stwierdziłam, że wyjątkowo często próbowałam nowych rzeczy i bywałam w nowych restauracjach. Co roku mam listę miejsc, które chciałabym odwiedzić bo chociaż chodzenie do sprawdzonych miejsc zawsze mnie kusi to lubię też testować te w których jeszcze nie byłam.
Od zawsze niezwykłą przyjemność sprawiało mi próbowanie nowych miejsc i smaków. Liceum i początek studiów to był u mnie czas kiedy chorobliwie trzymałam się niskokalorycznej diety i jedzenia w kółko tych samych produktów, dlatego przez długi czas (ok. 4 lata) unikałam chodzenia do restauracji, bo wiązało się to dla mnie ze stresem, że zjem coś niezdrowego. Całe szczęście udało mi się pokonać te zaburzenia, a nowe smaki to coś co bardzo mnie ekscytuje. W tym wpisie w nieprzypadkowej kolejności dzielę się listą 14 restauracji, które odkryłam w tym roku. Są ulubieńcy i antyulubieńcy, więc warto wiedzieć o i jednych i drugich. Do pierwszej trójki wracam i będę wracać często, a raczej nie wrócę do dwóch ostatnich:).
1. Soup culture
ul. Pańska 67 i al. Jerozolimskie 50 (Śródmieście)
The winner is…zupy w jadalnym kubku to zdecydowanie posiłek, który skradł moje serce w 2017 roku :). Zawsze wypatrywałam w Warszawie restauracji gdzie można zjeść smaczną i zdrową zupkę, inną niż dostępny w każdym menu krem z pomidorów (zazwyczaj z ogromną ilością sera w środku!). Marzyłam też o miejscu do którego po prostu wpada się na zupę, bo uwielbiam to danie i często mam ochotę zjeść je na kolację. Pomysłodawcy Soup Culture czytali w moich myślach, bo stworzyli coś genialnego. Do zupy dostaje się całkowicie jadalny, wypiekany na miejscu kubek, który smakuje niesamowicie, trochę jak tortilla a w sumie lepiej :). Dzięki temu całość jest bardzo sycąca. Zjemy tutaj także sałatki i kulki mocy. Sałatki są bardzo smaczne, a kulki muszę koniecznie wypróbować przy najbliższej wizycie :). Dużo więcej na temat Soup culture napisałam tu. POLECAM!
2. Ciao a Tutti
Al. Niepodległości 217 (Śródmieście)
Najlepsza pizza jaką jedliśmy w Warszawie :). Najbardziej przypomina tę, w której zakochałam się w Rzymie. Na zdjęciu idealna carbonara (uwielbiam pizze z jajkiem!), pizza prosciutto, margherita i nowa dla nas pizza speck. Speck to nazwa wędliny. Ogromny plusem jest możliwość zamówienia pizzy pół na pół. Będąc tam pierwszy raz nie mogliśmy się powstrzymać, żeby nie spróbować od razu 4 rodzajów. Miejsce jest tak oblegane, że bez rezerwacji chyba nie ma szans na stolik, ale pizza wydawana jest w mniej niż 10 minut. Samo miejsce wygląda bardzo niepozornie z zewnątrz, ale w środku jest identycznie jak we włoskich ristorante :).
3. Dżungla
ul. Dereniowa 2 (Ursynów)
Wegańska knajpa na Ursynowie, w której można się smacznie i zdrowo najeść. Gdybym miała ich blisko pracy to często wpadałabym na lunche. Najbardziej zadowoliły mnie gołąbki i kotleciki jaglane, a wszystko w towarzystwie kolorowych warzyw. Do większości dań dostaniemy też do wyboru ryż, kaszę lub ziemniaczki. Enchilada, zupki i zapiekanka makaronowa też przypadły mi do gustu. To naprawdę raj dla fanów kuchni roślinnej i to w przystępnej cenie oraz bez kolejek jakie czekają nas w, moim zdaniem gorszych smakowo wegańskich knajpach, w centrum. Muszę jeszcze koniecznie spróbować tu burgera i pierogów z soczewicą. Zawsze do wyboru są też jakieś ciasta albo pudding z chia. Szarlotka, którą tu jadłam była najlepsza na świecie! Zdecydowanie będę tu wracać częściej!
4. Mała Gruzja
ul. Nowogrodzka 40 (Śródmieście)
Po raz pierwszy próbowałam kuchni gruzińskiej kiedy w „Małej Gruzji” celebrowaliśmy zdanie egzaminu magisterskiego przez P. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, a zostaliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Było bardzo smacznie i bardzo ciekawie :)! Na zdjęciu przystawki – badridżani, czyli bakłażan z pastą orzechową, lobio z czerwonej fasoli i sałatka. Wszystko było bardzo oryginalne, delektowaliśmy się smakami, które nie są znane polskiej kuchni, a potem było jeszcze pyszniej :). Najlepsze okazało się chaczapuri – gruziński chlebek z serem w środku. Oboje zachwycaliśmy się tym smakiem, a przed zjedzeniem go w całości powstrzymywał Nas tylko widok kolejnego dania. Szaszłyki z ziemniakami i sałatką również były pyszne. Oczywiście nie zmieściliśmy wszystkiego w żołądkach tego wieczoru. Kelnerka od razu zaproponowała Nam, że spakuje na wynos to co pozostanie, bo inaczej musiałaby to wyrzucić. Super podejście, w każdej restauracji powinni tak robić. Tym sposobem na drugi dzień mieliśmy przepyszny obiadek :).
5. La mia italia
ul. Domaniewska 31 (Mokotów)
To właśnie tutaj wybraliśmy się szukać włoskich smaków i nie zawiedliśmy się, chociaż Ciao a Tutti zdecydowanie bardziej nas w sobie rozkochało :). Za to w La mia lepiej smakowała nam klasyczna margherita, która ma przepyszny sos pomidorowy. Miejsce warte polecenia także ze względu na miłą obsługę i klimatyczne wnętrze. Można obserwować jak najpierw wyrabiane jest ciasto, a następnie pizza jest wkładana do pieca dosłownie na kilka minut.
6. Kreperia
ul. Koszykowa 63 (Śródmieście)
Trafiliśmy tu przy pierwszej wizycie w Hali Koszyki i wracaliśmy już kilka razy. Miejsce okazało się idealne na pogaduszki z przyjaciółkami, bo w porównaniu do reszty Hali nie jest tu tak gwarno i tłocznie :). Do jedzenia serwowane są przede wszystkim naleśniki. Poza ogromnym wyborem farszy możemy zadecydować o cieście. Dostępne jest m.in. gryczane, koperkowe, bazyliowe czy buraczane. Zjemy tu także pankejki, burgery, sałatki i śniadania z szakszuką w różnych odsłonach na czelę :). Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie też grzaniec, który podawany jest w dużej szklance, a nie tak jak we wszystkich knajpach w malutkiej beczułce :).
7. Siddthartha
Aleje Jerozolimskie 123A (Śródmieście)
W Siddtharthcie przy Placu Zawiszy spróbowałam prawdziwej kuchni indyjskiej. Restauracja prowadzona przez właścicieli o azjatyckich korzeniach oferuje też dania kuchni nepalskiej. Jadłam u nich dwukrotnie. Za pierwszym razem zaczęliśmy od samosy, czyli kruchych pierożków nadziewanych ziemniakami i groszkiem, a później jedliśmy kurczaka w sosie pomidorowo-maślanym. Danie główne było dobre, ale pamiętam, że pierożki bardziej nam smakowały, chyba dlatego, że było to coś zupełnie nowego. Za drugim razem wzięłam Aloo Bhindi Masala czyli danie wegetariańskie z okrą, a P. wziął Chicken Curry. Te dania były pyszne, najedliśmy się do syta, ale wysokie ceny trochę odstraszają przed kolejnymi wizytami. Wiem, że menu lunchowe jest bardzo korzystne cenowo, ale niestety nie mamy kiedy wybrać się tam o takiej porze. Wam natomiast polecam skoczyć do Siddtharthy właśnie na lunch!
8. Sklep z goframi
ul. Bartosiewicza 10 (Śródmieście)
Sklep z goframi skusił mnie możliwością spróbowania gofrów w wersji wytrawnej. Do wyboru poza opcjami widocznymi na zdjęciu był jeszcze gofr z łososiem oraz gofr z pomidorami i mozarellą. Niestety zabrakło akurat tego z chilli con carne, a mieliśmy na niego największą ochotę. Oczywiście w ofercie jest też mnóstwo gofrów na słodko, kawa i inne napoje. Super lokalizacja i jedynym minusem, przynajmniej w zimę kiedy nie ma stolików na dworze, jest to, że w lokalu jest bardzo ciasno. Jeśli jesteście fanami gofrów niech to Was nie powstrzymuje :). Samo zjadłabym kiedyś takiego gofra na śniadanie albo lunch, tym bardziej, że to w sumie pełnowartościowy posiłek jeśli wybierzemy gofra w wersji razowej. Do dyspozycji jest też opcja wegańska i bezglutenowa :).
9. Fast&good
ul. Polna 48 (Śródmieście)
Miejsce zlokalizowane komfortowo tuż przy Metrze Politechnika. Za pierwszym razem jedliśmy tu burgery, ale to dopiero quesadilla, która była celem drugiej wizyty przekonała mnie do tego lokalu. Dla mnie była przepyszna, bo miała dużo warzyw i sosu pomidorowego i mało sera w porównaniu do quesadilli, którą jadłam w meksykańskiej sieciówce. Sosy, w szczególności guacamole, pozostawiają wiele do życzenia, co widać na załączonym obrazku, ale bez nich to danie smakowało super, więc potraktujmy je jako zbędny dodatek :). Nie wiem czy tak to wygląda zawsze, ale wpadając tu w porze obiadowej jest bardzo pusto. Pewnie podczas roku akademickiego jest inaczej, ale dla mnie brak nadmiernego tłumu to zawsze plus lokali w Warszawie.
10. Asado
ul. Kredytowa 4 (Śródmieście)
Jakoś na początku 2017 roku postanowiłam spróbować falafela. W Asado zjedliśmy go z dużą porcją warzyw, hummusem i babą ghanoush. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że już jadłam tę pastę z bakłażana :). Pamiętam, że bardzo nam smakowało i nie wiem czemu tam jeszcze nie wróciliśmy :). Nadrobimy w 2018 :). Tutaj ceny są atrakcyjne i również można się zdrowo najeść.
11. Czyli żurawia 45
ul. Żurawia 45 (Śródmieście)
Miejsce, które zachęca do wizyt możliwością przygotowania pizzy, według własnego pomysłu za pomocą ekranu, który znajduje się na stolikach. Właśnie w ten sposób bez angażowania obsługi można złożyć zamówienie, chociaż obsługa jest bardzo sympatyczna i pomaga wyjaśnić jak działa ekran. Restauracja chwali się tym, że używa najwyższej jakości włoskich składników. Nie wiem czy to prawda, ale pizza smakuje naprawdę dobrze :). Oprócz tego zjemy tu sałatki, makarony, niedawno wprowadzono też śniadania za 1 zł przy zakupie kawy. Obserwując ich Facebooka wiem, że maja tez bardzo atrakcyjna cenowo ofertę lunchową.
12. Kawa i chilli
ul. Jana Rosoła 50B (Ursynów)
Kawa i chilli daje szansę spróbowania wielu meksykańskich specjałów przy jednej wizycie. Wystarczy zamówić deskę i degustować wszystko po kolei w gronie przyjaciół :). My z dostępnych opcji wybraliśmy „Meksykański kalejdoskop” w którego skład wchodziło: Quesadillas z kurczakiem, Quesadillas z wieprzowiną, Burrito z pastą fasolową i kurczakiem, Burrito z pastą fasolową i wieprzowiną, Chili Con Carne, Tinga, ryż, Tortilla z kurczakiem, Tortilla wegetariańska, Tacos Dorados 3 szt, sałatka Pico de Gallo, trzy salsy. Mi wszystko smakowało, lokal zapamiętałam też z bardzo uprzejmej obsługi, ciekawego wystroju i Michelady – oryginalnego, meksykańskiego napój na bazie piwa z sokiem limonkowym, miętą, z dużą ilością lodu, który smakował dość słono :).
13. Restauracja Gruzja
ul. Chmielna 5 (Śródmieście)
W Restauracji Gruzja spodziewaliśmy się takich zachwytów jak w Małej Gruzji. Niestety trochę się zawiedliśmy, a w sumie najbardziej zawiódł się P. dla którego ciasto w chaczapuri było bardzo „pączkowe”, a on pączków nie znosi. Mi to nie przeszkadzało, ale rzeczywiście i ciasto i serowe nadzienie nie było tak dobre i delikatne jak kiedy jadłam to danie po raz pierwszy. Znowu byliśmy zawiedzeni tym, że nie mogliśmy zjeść dania, które było naszym celem czyli szaszłyków z łososiem. Spróbowaliśmy jeszcze warzyw podanych w gruzińskim stylu i rosołu z pierożkami pielmieni, ale tu znowu to ja byłam szczęśliwsza, bo P. nie lubi mięsnych pierogów. Jedzenia zostało nam z tej wizyty tyle, że ja jadłam chaczapuri jeszcze na drugi dzień :).
14. Trattoria Olivia Verde
ul. Puławska 17 (Śródmieście)
W Trattorii Olivia Verde jedzenie okazało się całkiem smaczne. Jedliśmy pizzę z oscypkiem i żurawiną i byliśmy zadowoleni z tego połączenia smaków. Makaron z kurczakiem i pesto też był bardzo dobry. Wszystko obyło się jednak bez żadnych zachwytów, a ogólne wrażenie popsuł fakt, że w menu nie było dania, które skusiło mnie do wybrania się tutaj – warzywnej pasty. Ze względu na to, że była to kolacja urodzinowa byliśmy zdecydowani na deser. Chcieliśmy jak zawsze wziąć dwa różne desery. W menu było ich kilka, ale okazało się, ze dostępne jest tylko tiramisu. Tiramisu smakowało ok, chociaż było bardzo słodkie, aczkolwiek to raczej standard smaku tego deseru w Warszawie.
W 2018 roku zamierzam postawić na odwiedzanie knajp wegetariańskich i wegańskich. Na mojej liście jest już Leonardo Verde i Vege miasto. Jeśli macie coś fajnego do polecenia w Warszawie to będę wdzięczna za komentarze :).